Blog

15.04.2025

Karoshi: śmierć z przepracowania. Czy ambicja zawodowa może stać się wyrokiem śmierci?

W Japonii mają na to osobne słowo: karoshi. Oznacza dokładnie tyle – śmierć z przepracowania. Brzmi niedorzecznie? Przecież my w Polsce też dużo pracujemy, a przecież „nikt od tego nie umiera”. Jednak karoshi to nie legenda z Dalekiego Wschodu, tylko realne zjawisko – brutalny efekt zderzenia ambicji z ludzką fizjologią. I zdarza się na całym świecie – po prostu nie wszędzie istnieje na to nazwa.

Czym jest karoshi?

Karōshi (jap. 過労死) to japońskie słowo oznaczające śmierć z przepracowania, czyli nagły zgon spowodowany zbyt dużym przeciążeniem organizmu pracą. Karoshi nie jest chorobą, ani terminem medycznym, bo bezpośrednią przyczyną śmierci osób, które zmarły z przepracowania są najczęściej zawał serca, udar mózgu lub samobójstwo. Karoshi to bardziej zjawisko społeczno-kulturowe, efekt uboczny gloryfikacji pracoholizmu.

Choć sama śmierć z przepracowania jest nagła (często dochodzi do niej w drodze do pracy/z pracy lub przy biurku), to karoshi jest efektem stylu życia – miesięcy, a nawet lat pracy ponad siły, bez snu, odpoczynku i urlopu. Udar mózgu lub zawał serca to punkt krytyczny tej sytuacji – moment, w którym organizm zostaje przeciążony do takiego stopnia, że po prostu się poddaje.

Osoby pracujące przez dłuższy czas ponad swoje możliwości odczuwają przewlekły stres, który osłabia organizm i niszczy układ odpornościowy. Chroniczne zmęczenie i praca do późnych godzin nocnych prowadzą do zaburzeń rytmu dobowego i bezsenności, co tylko pogłębia problem. Brak snu i regeneracji organizmu zwiększa ryzyko chorób układu sercowo-naczyniowego, takich jak nadciśnienie, arytmia, zawał, czy udar mózgu. Pracownicy zaniedbują nie tylko sen, ale też zasady zdrowego odżywiania (a nawet w ogóle samą potrzebę jedzenia) i aktywność fizyczną, prowadząc do niedożywienia i wyniszczenia organizmu.

Jednak karoshi to nie tylko obciążenie fizyczne, ale też większe ryzyko poważnych problemów natury psychicznej – depresji, wypalenia zawodowego, lęku, ataków paniki, a w skrajnych przypadkach halucynacji i napadów manii. Ekstremalne przepracowanie nie oszczędza także życia prywatnego, prowadząc do emocjonalnej izolacji, zaburzeń relacji interpersonalnych, w tym romantycznych i rodzinnych, oraz poczucia alienacji i stygmatyzacji społecznej.

Karōjisatsu

Czasem w wyniku przepracowania poddaje się nie serce, a psychika. Karōjisatsu (jap. 過労自殺) to samobójstwo z przepracowania – jeszcze bardziej (o ile to możliwe) przygnębiająca forma karoshi. Dotyczy osób, które przez długi czas żyją pod ekstremalną presją zawodową, często zmagając się z mobbingiem, nieludzkimi wymaganiami, brakiem wsparcia społecznego i chronicznym poczuciem winy i wstydu za „niewystarczającą efektywność”. Takie tragedie nie są wynikiem jednej trudnej rozmowy z przełożonym czy nieudanego projektu, ale długotrwałego rozpadu psychiki, zaniku sensu życia i więzi społecznych.

Japonia: Pierwszy przypadek śmierci z przepracowania

Miał 29 lat, żonę i pracował w dziale wysyłkowym jednej z największych japońskich gazet. Zmarł w pracy na skutek udaru. Później przyznano, że jego śmierć była wynikiem przepracowania, a rodzina otrzymała odszkodowanie. To pierwszy odnotowany przypadek karoshi, choć wtedy to słowo jeszcze nie istniało. W kolejnych latach umierali kolejni pracownicy – zawsze ambitni, często młodzi, pozornie zdrowi – zjawisko stało się w Japonii tak powszechne, że nadano mu własną nazwę: karoshi.

Dlaczego kolebką karoshi jest właśnie Japonia? „Bo tam jest dużo pracoholików” – taka myśl nasuwa się jako pierwsza. Ta kwestia jest jednak znacznie bardziej skomplikowana, sięga bowiem jeszcze czasów feudalnych. Japońska kultura od wieków czci ciężką pracę i poświęcenie dla dobra grupy. Ta wartość jest głęboko zakorzeniona w japońskiej psychice i sięga czasów sprzed ery Edo (1603-1868). Lojalność wobec pracodawcy i firmy zapewniającej zatrudnienie jest niemal uświęcona, a zajmowane stanowisko traktowane jako bardzo ważna część tożsamości jednostki. Relacja między pracownikiem a pracodawcą ma charakter paternalistyczny (często oferowane są umowy na całe życie, co sprzyja formowaniu się tego typu stosunków międzyludzkich), a zależności w firmie opierają się przede wszystkim na hierarchii i porządku.

Po II wojnie światowej Japonia stanęła przed ogromnym wyzwaniem odbudowy zniszczonej gospodarki. W tym kontekście ekonomia kraju kwitnącej wiśni wymagała nie tylko wysiłku, ale wręcz fanatycznego zaangażowania pracowników w odbudowę najważniejszych sektorów. Udało się – Japonia doświadczyła cudu gospodarczego (lata 1954-1971), choć nie bez skutku ubocznego w postaci karoshi. Z biegiem lat ta potrzeba nieustannego dążenia do efektywności stała się nie tylko normą, ale także fundamentem japońskiej mentalności pracy. Wydajność, rezultaty i sukces zawodowy zaczęły być traktowane jako miary wartości człowieka oraz przejaw głębokiego patriotyzmu i odpowiedzialności społecznej. Ten sposób myślenia o pracy to niezwykle ważna część kulturowego DNA Japonii, którą trudno nam w pełni pojąć.

Karoshi w innych częściach świata

To prawda, że zjawisko karoshi zostało po raz pierwszy dostrzeżone w Japonii, ale to nie oznacza, że do śmierci z przepracowania dochodzi tylko tam.

W Chinach na śmierć z przepracowania mówi się guolaosi. Wiele chińskich korporacji z branży technologicznej nielegalnie praktykuje tam model czasu pracy 996, czyli pracę od godziny 9 rano do godziny 9 wieczorem, 6 dni w tygodniu. Wystarczą szybkie obliczenia, by zrozumieć, dlaczego krytycy tego systemu nazywają to współczesną formą niewolnictwa: 12 godzin dziennie, 72 godziny w tygodniu, 312 godzin w miesiącu (chińskie prawo pracy ustaliło maksymalną granicę tygodniowego czasu pracy na 44 godziny). Model 996 spotyka się z coraz większą krytyką, głównie za sprawą protestu programistów przeprowadzonego za pośrednictwem platformy GitHub w 2019 roku.

Gwarosa to z kolei określenie na śmierć z przepracowania stosowane w Korei Południowej, gdzie przeciętna długość tygodnia pracy jest wyższa niż w Japonii. Problem ten zyskał na znaczeniu po tym, jak kilku pracowników rządowych zmarło z powodu przepracowania. W 2018 roku rząd Korei Południowej wprowadził prawo, które ogranicza maksymalne godziny pracy z 68 do 52 tygodniowo.

Ekstremalne przepracowanie, choć najbardziej widoczne w kulturach azjatyckich, nie omija innych części globu. Badanie przeprowadzone w 2019 roku we współpracy ze Szwedzką Agencją Środowiska Pracy wykazało, że w tym skandynawskim kraju w wyniku stresu związanego z pracą rocznie umiera 720 pracowników.

 

💡Przeczytaj także: Ergofobia – czy to więcej niż zwykły stres przed pracą?

Badania nad zjawiskiem karoshi

Pionierem badań nad śmiercią z przepracowania jest japoński badacz Tetsunojo Uehata, który rozpoczął swoją pracę naukową w tym zakresie już w latach 70. XX wieku. W 1978 roku opisał to zjawisko, używając terminu karoshi – co ciekawe, nie tylko w odniesieniu do śmierci, ale także do trwałej niezdolności do pracy spowodowanej przepracowaniem.

Niestety, mimo że karoshi to zjawisko realne, udokumentowane i tragiczne w skutkach, badania naukowe na ten temat są zaskakująco nieliczne. Większość istniejących opracowań pochodzi z Japonii i koncentruje się głównie na medycznych aspektach zjawiska – takich jak schorzenia sercowo-naczyniowe, nadciśnienie czy śmiertelność w wyniku długich godzin pracy. Znacznie mniej uwagi poświęca się wymiarowi społecznemu, psychologicznemu czy ekonomicznemu karoshi.

Jak Japonia walczy z przepracowaniem?

Zarówno rząd Japonii, jak i wielkie korporacje (m.in. Toyota, Nissan, Honda) podejmują kroki mające przeciwdziałać zjawisku ekstremalnego przepracowania. Chodzi między innymi o ograniczenia dotyczące liczby nadgodzin, promowanie modelu pracy zdalnej, wprowadzenie „dni bez nadgodzin”.

W 2017 roku po tragicznej śmierci 24-letniej kobiety, która w miesiącu poprzedzającym jej samobójstwo przepracowała ponad 100 nadgodzin, rząd Japonii zainicjował program Premium Friday, czyli zachęcenie firm do umożliwienia pracownikom wcześniejszego opuszczania biura w ostatni piątek miesiąca. Chociaż inicjatywa zdobyła pewne poparcie wśród społeczeństwa i niektórych firm, w praktyce nie odniosła szerokiego sukcesu. Problem pracoholizmu w Japonii jest bowiem głęboko zakorzeniony w kulturze i wymaga zmian nie tylko w korporacyjnym zarządzaniu czasem pracy, ale m.in. także w podejściu do wychowania dzieci, które od najmłodszych lat kształtowane są w duchu rywalizacji i dążenia do bycia najlepszym.

Kto jest najbardziej narażony?

Karoshi najczęściej dotyczy konkretnego typu człowieka – mężczyznę, perfekcjonistę, pracownika umysłowego. Kogoś, kto z własnej (czy raczej: kulturowo uwarunkowanej) woli przekracza kolejne granice wytrzymałości swojego organizmu. Przodują w tym branże technologiczne, kreatywne, media, marketing, medycyna – wszędzie tam, gdzie ambicja spotyka się z wysokim tempem i presją efektów. Karoshi nie omija nikogo, ale szczególnie chętnie wybiera tych, którzy nie potrafią „wyłączyć się” po pracy: pracoholicy, perfekcjoniści, ludzie sukcesu, na różnych szczeblach kariery – od stażystów po CEO.

Ofiary karoshi często są nieświadome swojego stanu i konsekwentnie ignorują coraz bardziej widoczne objawy przepracowania. Na działającą w Japonii infolinię, która wspiera osoby przepracowane, częściej dzwonią żony niż sami pracownicy – to one zauważają niepokojące sygnały zdrowotne u swoich partnerów, którzy sami potrafią przyznać się do wyczerpania ani do potrzeby odpoczynku.

Czy karoshi dotarło do Polski?

W 2011 roku w Głubczycach zmarł 52-letni anestezjolog po piątej dobie nieprzerwanego dyżuru. W 2016 roku w Białogardzie 44-letnia anestezjolog zmarła na skutek zawału serca w trakcie czwartej doby pracy bez przerwy. Śmierć tych specjalistów anestezjologii nie została uznana za polskie karoshi z powodu braku bezpośrednich dowodów na to, że przyczyną było przepracowanie. Ale z pewnością pokazuje, że problem pracy ponad siły nie omija naszego kraju, szczególnie w przypadku lekarzy.

W Polsce wielu pracowników służby zdrowia pracuje nie na etacie, lecz w oparciu o kontrakty w ramach jednoosobowej działalności gospodarczej. Taki model zatrudnienia, choć dla placówek medycznych wygodniejszy i często tańszy, dla samych lekarzy oznacza mniej ochrony i więcej ryzyka. Brak kodeksowych limitów czasu pracy, brak obowiązkowych przerw i urlopów sprawia, że anestezjolodzy, interniści czy ratownicy medyczni potrafią łączyć dyżury w kilku placówkach, pracując po kilkadziesiąt godzin bez przerwy. W świetle prawa nie ma tu formalnego złamania przepisów – to „wolny wybór” lekarza jako przedsiębiorcy. Problem w tym, że ten wybór często podyktowany jest nie ambicją, lecz presją systemu i chronicznymi brakami kadrowymi.

Choć termin „karoshi” nie figuruje w polskich klasyfikacjach medycznych i nie jest przedmiotem większego zainteresowania mediów, to pracoholizm, przepracowanie i ignorowanie własnego zdrowia na rzecz kariery są bezsprzecznie problemami polskiego społeczeństwa. Z danych Eurostatu wynika, że Polacy pracują tygodniowo średnio 40,5 godziny – to drugi najwyższy wynik w Unii Europejskiej, zaraz po Grekach (41 godzin). Dla porównania: unijna średnia wynosi 37,5 godziny, a światowa – zaledwie 34,2 (wg. danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego). Holendrzy pracują przeciętnie 33,2 godziny tygodniowo, Niemcy – 35,3, a Duńczycy – 35,4.

W polskiej kulturze pracy wciąż silna jest narracja „przyzwoitego zapracowania się” – przekonanie, że sukces wymaga poświęcenia, a odpoczynek to luksus, na który nie każdy może sobie pozwolić. To przekonanie szczególnie silnie rezonuje w zawodach wysokiego zaufania publicznego – takich jak medycyna – ale przenika też do biur, redakcji, agencji, korporacji.

👉🏻 Pracuj z zachowaniem work-life balance – zobacz oferty pracy na Asistwork

Podsumowanie

Choć karoshi nie jest chorobą, to z pewnością jest epidemią. W Japonii rocznie z przepracowania umiera około 10 tysięcy Japończyków. Liczba ta może być jeszcze wyższa – wiele przypadków nigdy nie trafia do oficjalnych statystyk, bo śmierć przypisuje się naturalnym przyczynom lub traktuje jako nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Karoshi to symbol globalnego problemu – choroby współczesnego świata, który żyje coraz szybciej, pracuje coraz więcej i coraz rzadziej się zatrzymuje. Choć termin narodził się w Japonii, jego sens i przyczyny są uniwersalne: nadmiar obowiązków, kult produktywności, lęk przed byciem „niewystarczająco dobrym”, ciągłe poczucie presji i brak miejsca na regenerację.

Z drugiej strony – coraz głośniej mówi się o potrzebie równowagi. Work-life balance przestaje być modnym hasłem, a staje się realną potrzebą i postulatem młodego pokolenia, które coraz częściej stawia granice, wybiera elastyczne formy pracy i otwarcie mówi o zdrowiu psychicznym. To sygnał, że zmiana jest możliwa – gdy jako społeczeństwo przestaniemy podziwiać tych, którzy „robią nadgodziny" a zaczniemy pytać, dlaczego w ogóle muszą je robić.